Kategoria artykułu: Wiadomości
4 lata temu

Historia jakiej nie znacie. Świat w czasach zarazy - hiszpanka 1918

Udostępnij:
Polub ndg24:

Władze ignorowały ostrzeżenia, a imprezy masowe odbywały się bez przeszkód. Lekarze wyśmiewali panikarzy i nawoływali do poskromienia prasy bijącej na alarm. Nie minęło wiele czasu, a zaczęło brakować trumien i miejsc na cmentarzach. Ta grypa zabiła nawet 100 milionów ludzi. A najgorsze nadeszło nie wiosną, lecz dopiero jesienią.

Już w 1916 roku w obozie wojska brytyjskiego w Etaples odnotowano kilka przypadków grypy. Stamtąd wirus zawędrował najpierw do Aldershot w Anglii, by dwa lata później – po tym, jak został rozwieziony przez żołnierzy po całym świecie – uderzyć z pełną mocą.

Inni doszukują się początków epidemii w północnych Chinach, skąd już w czerwcu 1918 roku donoszono, że choroba „przypominająca grypę” zaatakowała około 20 tysięcy osób.

Niezależnie od tego, gdzie dokładnie śmiercionośny wirus pojawił się po raz pierwszy, już pierwsza fala epidemii, która zaatakowała wiosną 1918 roku, objęła znaczną część świata. W marcu i kwietniu zaraza pojawiła się w Europie, następnie – w dużej mierze za sprawą podróżujących żołnierzy – przewędrowała do Azji i Afryki Północnej, by wreszcie w lipcu dotrzeć aż do Australii.

Ponieważ jednak choroba po kilku tygodniach zniknęła tak nagle, jak się pojawiła, uznano, że nie ma powodów do paniki… i przestano myśleć o całej sprawie.

O tym, jak wielki był to błąd, przekonano się już w sierpniu. Hiszpanka bowiem powróciła – i w ciągu kilku kolejnych miesięcy zebrała ogromne  żniwo.

Hiszpanka z lat 1918-1919 miała wyjątkowe objawy u zarażonych. W poważnych przypadkach jej ofiary cierpiały na silne bóle głowy i ciała oraz gorączkę; ich twarze stawały się niebieskie lub czarne, co było znakiem sinicy, kaszleli też krwią i krwawili z nosa.

Władze w obliczu epidemii popełniały nieraz wręcz kardynalne błędy.

Trudno wytłumaczyć na przykład decyzję filadelfijskiej elity, która – wiedząc o przypadkach choroby – postanowiła nie odwoływać zaplanowanej na 28 września 1918 roku parady, związanej z wypuszczeniem państwowych obligacji wojennych. Mieszkańcy miasta, ogarnięci patriotycznym zapałem, stawili się tłumnie. Udział w pochodzie wzięło 200 tysięcy ludzi.

Już trzy dni później, 1 października, 1635 osób zgłosiło się do szpitali z grypą. Kolejne doby zaczęły przynosić pierwsze ofiary śmiertelne.

Nie tylko filadelfijscy przywódcy zlekceważyli niebezpieczeństwo. W miarę, jak choroba zataczała coraz szersze kręgi, także gdzie indziej wykazywano się całkowitym brakiem wyobraźni. Władze Paryża postanowiły na przykład zamknąć szkoły… ale kawiarnie funkcjonowały, jak dawniej. Efekt? Co najmniej 4 tysiące zmarłych mieszkańców.

Łącznie w ciągu sześciu najgorszych miesięcy, od jesieni 1918 do wiosny 1919 roku, zmarło ponad 30 milionów ludzi. W czasie całej epidemii – jak się szacuje – około 40 milionów. Niektórzy podają nawet większe liczby. Jeremy Brown pisze o skali „niemal apokaliptycznej”, oceniając, że ofiar mogło być od 50 do nawet 100 milionów.

foto.Oddział dla chorych w Waszyngtonie.Domena publiczna

Źródło: Wielka Historia/ Anna Winkler
Udostępnij:
Polub ndg24:
captcha

Komentarze (0)

Brak komentarzy. Bądź pierwszy i napisz swoją opinię.